O Sokolstwie Polskim i jego ponad 150-letnie historii nie można mówić bez uczucia serdecznego ciepła, jakie ogarnia nas w zetknięciu z najwyższym dobrem, płynącym z najczystszych i najszlachetniejszych ideałów.
Zlot sokoli
Idea sokola
„Hej! ramię do ramienia! Spólnymi łańcuchy Opaszmy ziemskie kolisko! Zestrzelmy myśl w jedno ognisko, I w jedno ognisko duchy! …” Adam Mickiewicz
„Nie będziesz wciągał do Sokoła takich ludzi, o których nie wiesz jakimi byli dotąd, albowiem Sokolstwo nie jest przypadkowym zbiegowiskiem lecz jest ZAKONEM. I lepiej, że będzie nas tysiąc a dobrych Sokołów, niż dziesięć tysięcy ludzi ze zbrukanym sercem i czołem…” (z przykazań sokolich)
Aby lepiej zrozumieć istotę idei sokolej, jej wychowawczo-patriotyczne posłannictwo, należy sięgnąć pamięcią w wiek dziewiętnasty, w tragiczne lata niewoli, obficie znaczone bratnią krwią, w kolejnych zrywach niepodległościowych. Trzeba pojąć ogrom cierpień narodu, Aby rozdartego trzema – wrogimi interesom polskim – zaborami. Idea sokola wyrosła na glebie uczuć narodowych i polskich dążeń niepodległościowych, a na jej kształt miały także wpływ wielkie prądy kulturalne i społeczne ówczesnej Europy: romantyzm, pozytywizm i demokratyzm, a nade wszystko umiłowanie wolności i ziemi ojczystej, zespolonej nierozerwalnie z kulturą łacińsko-chrześcijańską. Sokolstwo powstało więc z potrzeby serca i ducha, w wyniku głębokich przemyśleń i rachunku wszystkich błędów popełnionych w tragicznie zakończonym Powstaniu Styczniowym 1863 roku, którego retrospektywny epizod kreśli sokoli poeta – Antoni Bogusławski w wierszu pt. „Powstańczy Krzyż”:
„…Krzyż ojca mego ręką postawiony do ziemi przypadł staremi ramiony. Moja go ręka troskliwie podparła, z narzędzia męki pleśń zieloną zdarła, odkryła datę, która płomień nieci W sercu i oczach – Sześćdziesiąty Trzeci – Czworo ich było: leśnik, student z miasta, szlachcic ze dworu i wiejska niewiasta. Tu ich na wzgórzu dopadły kozaki, gdzie dzisiaj rosną dzikich malin krzaki. Tu oni piersią przypadłszy na wzgórek we wroga bili z myśliwskich dwururek, dopóki kul im w torbach wystarczyło … potem wrzask hordy … wszystko się skończyło…”
Tragiczną sytuację rodaków pogorszyło materialne, biologiczne i duchowe wyniszczanie narodu polskiego poprzez konfiskaty majątków ziemskich, masowe zsyłki na Sybir, więzienia i egzekucje niepokornych, niszczenie dorobku narodowego, jego kultury, szkolnictwa i historii, a także perfidna polityka zaborców (szczególnie rosyjskich), dająca znaczne przywileje napływowym osiedleńcom.
Ćwiczenia wspólne sokołów we Lwowie
Zaczęło się we Lwowie
W takich, groźnych politycznie warunkach – zaledwie w trzy lata po klęsce Powstania Styczniowego – grupa młodych akademików, lwowskich patriotów, wsparta pomocną dłonią byłych powstańców, postanowiła przerwać zaczarowany krąg powszechnie panującej niemocy i przygnębienia, a także upodlenia swoich współbraci kładąc podwaliny pod przyszłą, szeroko zakrojoną pracę z młodzieżą dla podniesienia jej sprawności fizycznej i duchowej. Była to zupełnie nowa forma, aczkolwiek czerpiąca wzorce z antycznej tradycji greckich gimnazjonów, w których doceniano wartość harmonijnego rozwoju człowieka. „Mens sana in corpore sano” – „W zdrowym ciele zdrowy duch” to pierwsze hasło SOKOŁA, powołanego w 1862 roku przez Czechów, a w 5 lat później przystosowanego do rodzimych potrzeb przez Polaków we Lwowie’, aby stał się orężem w walce o tożsamość narodową i kulturową, w walce o prawo do duchowego i fizycznego odrodzenia narodu. Dlaczego właśnie SOKÓŁ miał być tym uniwersalnym spoiwem, łączącym w czas niewoli zalety umysłu i wolę rodaków w monolit, zdolny we właściwej chwili sięgnąć po niepodległość, a po zdobyciu jej – umieć ją zachować. Odpowiedź wydaje się prosta. Bo tylko w idealnym zespoleniu myśli i czynu można osiągnąć upragniony cel. Orzeł, jako symbol narodowy nie miał prawa istnienia. Dalekowzroczny sokół, w tradycji słowiańskiej był kojarzony z wolnością, sprawnością, wytrwałością i siłą oraz z niezawodnością ataku. Mówią o tym słowa pieśni sokolej:
„…Sokole, Sokole, ty w polskiej młodzieży budziłeś herosów, walecznych rycerzy. Szli z tobą pragnieniem wolności złączeni Najlepsi synowie zniewolonej ziemi…”
Czołem Ojczyźnie szponem wrogowi!
Rycerski etos SOKOŁA rodził się wraz z jego symbolami, oznakami, hasłami i wymogami natury etycznej, zawartymi w statucie, regulaminach jak też w katechizmie i przykazaniach sokolich. To była także wymowa munduru, związana z żołnierską, powstańczą tradycją i pozdrowienie – CZOŁEM! – wyjęte z kart sienkiewiczowskiej „Trylogii”, to nowe hasło określające dobitnie charakter SOKOŁA: „CZOŁEM OJCZYŹNIE, SZPONEM WROGOWI”. Były to też cnoty rycerskie, jakie wpajano i pielęgnowano w sokolich gniazdach, przyjmujących na swoich duchowych patronów sławnych Polaków – żołnierzy. Bez wątpienia pierwszym wśród nich był naczelnik Tadeusz Kościuszko. Do wielu cnót, obowiązujących w SOKOLE, takich jak: uczciwość, punktualność, odpowiedzialność, wytrwałość, obowiązkowość i odwaga, należy też braterstwo stawiające w karnym, wojskowym szyku sokolich druhów, niezależnie od ich statusu społecznego i majątkowego. Pod sokolim sztandarem, w jednym szeregu zgodnie stawali przedstawiciele inteligencji, rzemieślnicy, arystokraci, robotnicy, oświeceni mieszczanie i włościanie. Wszystkie bez wyjątku stany bezinteresownym zaangażowaniem zaznaczały swą służbę w sokolim zakonie, pomnażając jego zbiorową siłę w dążeniu do wolności. Bo jak mówią słowa „Marsza Sokołów” z XIX wieku:
„… Sokolstwo to wiara, braterstwo i hart Sokolstwo to znamię zakonu … Druhowie! Ten tylko uznania jest wart, kto wytrwa w zakonie do zgonu …”
Sokół miał być siłą Narodu, o której tak powiedział prezes Związku SOKOŁA w zaborze austriackim Tadeusz Romanowicz na zlocie z okazji 25-lecia-Sokolstwa Polskiego we Lwowie 12 maja 1892 roku:
„My nie chcemy siły przed prawem ani nad prawem – my chcemy siły na usługę prawa i sprawiedliwości, (…) my jej chcemy ku temu, aby wyższe cele i dążenia ducha narodowego do swego urzeczywistnienia realną znalazły podstawę…”
Nie rzucim ziemi
W tej ogromnej, mrówczej pracy wielu tysięcy szlachetnych Polaków nie zabrakło też mistrzów słowa polskiego. A byli wśród nich: Adam Asnyk, Jan Kasprowicz, Mieczysław Romanowski, Maria Konopnicka, Henryk Sienkiewicz, Michał Bałucki, Wacław Gąsiorowski, Karol Bunsch i inni. Kto z nas dziś pamięta, że to właśnie dla braci sokolej, na obchody 500-lecia bitwy pod Grunwaldem Maria Konopnicka napisała słowa „Roty”, a na zamówienie władz sokolego związku Feliks Nowowiejski skomponował do nich muzykę? Że pieśni tej uczono we wszystkich sokolich gniazdach, w kraju i na obczyźnie, tam gdzie w niestrudzonym locie dotarł SOKÓŁ, by zagarnąć pod swe skrzydła nowe rzesze Polaków.
Odsłonięcie pomnika Jagiełły w Krakowie w trakcie V Zlotu Sokolstwa Polskiego
„Rota” stała się sztandarową pieśnią Grunwaldzkiego Zlotu SOKOŁA, na który przybyli Sokoli w liczbie 8 000 druhen i druhów, dając w dniach 14 i 15 lipca 1910 roku, w Krakowie niewidziany dotąd popis sprawności fizycznej, karności‚ i dyscypliny wojskowej. „Rota” od tej chwili stała się drugim hymnem narodowym.
Sokoli skauting
Musimy wspomnieć, że w owym czasie skauting był jeszcze pod prawną, ideową i materialną opieką SOKOŁA. Działacze sokoli przystosowali angielski system skautingu do wymogów i warunków polskich, organizowali i finansowali kursy instruktorskie, obozy, sale do ćwiczeń, a także do roku 1918 wydawnictwa skautowe, których redaktorem był wtedy Ignacy Kozielewski. Jego to słowa cytujemy:
„…Jeżeli skauting w Polsce powstał, rozwinął się wydobywając z siebie istotne wartości, to zawdzięcza ten fakt jedynie Sokolstwu, jako organizacji macierzystej skautingu…”
Harcerstwo okrzepło pod skrzydłami SOKOŁA i odeszło od macierzystej organizacji, ale poważny udział SOKOŁA w tworzeniu skautingu polskiego pozostał niezaprzeczalnym faktem. Wszak zwycięskie bitwy są ostatnim etapem w długim szeregu działań i pracy, w ciągu długich lat, a wojny przegrane – przegrywa się daleko wcześniej, gdy ogół obywateli dzieli się, mając na uwadze własne dobro lub wąskiej grupy jedynie.
Czasopismo „Skaut” wydawane ze środków „Sokoła”
Są czyny wielkie i prawdy zapomniane, a naszym obowiązkiem jest wydobywanie ich na światło dzienne ku sprawiedliwej ocenie historii, która w różnych okresach naginana była do politycznych gier i potrzeb rządzących. Wkład Sokoła Polskiego w dzieło odbudowy polskiej państwowości nie został nigdy należycie oceniony i zauważony. Szykany ze strony zaborców były zrozumiałe dla wszystkich Polaków, natomiast budziły one niepokój w latach międzywojennych, gdy dochodziły do głosu wpływowe siły, będące spuścizną po długotrwałych zaborach. Ale SOKÓŁ – mimo wielu przeszkód – niezmiennie losy swoje łączył z losami narodu. Dlatego zawsze Sokole Zloty wiązano z rocznicowymi obchodami wielkich wydarzeń historycznych, a sokolnie, w których zbierała się młodzież na ćwiczenia i inne zajęcia programowe pełne były narodowych pamiątek.
W atmosferze polskości prowadzono sekcje śpiewacze, muzyczne, recytatorskie, teatralne i taneczne. Korzystano z repertuaru narodowego, a sokole biblioteki – poza literaturą piękną – dysponowały wydawanymi przez SOKOŁA wydawnictwami fachowymi, śpiewnikami, a nawet kalendarzami, w których odnotowane musiały być istotne dla Polaka wydarzenia historyczne. SOKÓŁ wydawał okolicznościowe publikacje i pocztówki projektowane często przez znakomitych malarzy. Jedną z piękniejszych jest projektowana przez Jana Stykę na V Zlot Grunwaldzki. Mało znany jest naszym rodakom udział SOKOŁA w walkach o niepodległość kraju. Więcej słów napisano o jego działalności gimnastyczno-sportowej przyjmując oficjalnie datę rejestracji SOKOŁA za początek rozwoju sportu w Polsce. Ta słuszna decyzja nie zmienia faktu, że dla działaczy tego ruchu, ćwiczenia cielesne (dziś kulturą fizyczną zwane) były tylko jednym z wielu, nieodzownych elementów dla osiągnięcia celu ostatecznego. Tym wielkim celem było zmartwychwstanie Polski!
„… bo ty Sokole szary wyrosłeś z polskiej duszy , by hartem, mocą wiary, mądrością słabość kruszyć i splatać w zgodzie dłonie, i w czyn przekuwać wolę gdy dom rodzinny płonął, chwastem zarosło pole…”
Przygotowania do walk o niepodległość
Jest niezaprzeczalną prawdą, że szkolenia wojskowe – choć prowadzone najczęściej tajnie – od początku istnienia SOKOŁA – przebiegały równolegle do innych zajęć programowych, a wieści o nich, z racji obowiązującej konspiracji nie były ujawniane w sprawozdaniach i raportach sokolich. Do przekazywania tajnych instrukcji zarządom gniazd – z biegiem czasu rozsianych także za kordonami trzech zaborów: w Niemczech, Rosji, Rumunii, Francji, Belgii, Holandii, Ameryce Północnej i Południowej, a nawet w Tyflisie na Kaukazie i w Harbinie – służyły specjalne szyfry wewnątrzorganizacyjne, z pomocą których koordynowano i aktualizowano plan działań.
Członkowie PDS w Gorlicach przygotowują się do zasilenia Legionów Polskich
Efektownym momentem rozwoju Polowych Drużyn Sokoła okazał się VI Zlot Sokoła we Lwowie, 6 lipca 1913 roku poświęcony 50. rocznicy Powstania Styczniowego. Wtedy to 8 000 młodzieży sokolej zademonstrowało wysoki poziom wyszkolenia bojowego w manewrach, które prowadził sam Józef Haller, komendant polowych drużyn SOKOŁA. Ku wielkiemu zaskoczeniu, a nierzadko zgorszeniu, w ich szeregach znalazły się też dziewczęta znakomicie obeznane z musztrą, karabinem i odczytywaniem map. One też dominowały w służbach pomocniczych i sanitarnych. Natomiast mundury sokole… wyglądały, jakby je zdjęto wprost z obrazów Artura Grottgera. Ale żadne statystyki nie zarejestrowały ilości łez prawdziwego wzruszenia, ani wielkiego entuzjazmu, jaki ogarnął naszych rodaków obserwujących pokazy. Intensywnym szkoleniem wojskowym objęte zostały wszystkie gniazda sokole, w kraju i zagranicą. Duże osiągnięcia w tej pracy notowało Sokolstwo Polskie w Ameryce, pulsujące zgodnym rytmem krwiobiegu organizacyjnego z SOKOŁEM w polskiej macierzy. Jedność i braterstwo utrwalone w sokolich pieśniach rozkwitało, jak nigdy dotąd:
„… Braterstwem niwecząc zaboru kordony szedł Polak po wolność tobą uskrzydlony Z za morza i gór, w szumie szarych piór gdy Ojczyzna wola, drużyny Sokoła stają niby mur!…”
Chwalebnym dziełem Druhów zza oceanu było powołanie do życia Fundacji Kościuszkowskiej, spełniającej do dziś pożyteczne zadanie, a także organizowanie wielu kursów wojskowych i szkół podoficerskich, szkoleń służb sanitarnych oraz niesienie finansowej pomocy Polsce. Kiedy I wojna światowa zaczęła zbierać śmiertelne żniwo, Sokolstwo Polskie w Ameryce wstrząśnięte losem rodaków zmuszonych przez zaborców do bratobójczej walki jako pierwsze złożyło na ręce prezydenta Wilsona memoriał, domagający się odbudowania Polski. Delegacja SOKOŁA na czele z ówczesnym prezesem – Teofilem Starzyńskim została życzliwie przyjęta i zapewniona przez prezydenta Stanów Zjednoczonych o jego poparciu dla polskich dążeń niepodległościowych. Te prawdziwie braterskie czyny zostały wsparte ogromną daniną życia jaką Sokolstwo zza oceanu złożyło swej macierzy dając Armii Polskiej 18 000 znakomicie wyszkolonych, sokolich żołnierzy i oficerów.
Błękitny Generał
W kraju trwał dramat wojenny. Znaczna część sokolich druhów poszła pod rozkazy ukochanego wodza, Józefa Hallera i pozostała mu wierna aż do końca wojny, idąc za swym „Sokolim Generałem” krwawym szlakiem walk II Brygady. W 1917 roku po odmowie złożenia przysięgi na wierność cesarzowi Austrii, przedarli się przez front i niełatwą drogą przez zrewolucjonizowaną Rosję, zdążali do Murmańska, skąd morskim szlakiem dotarli do Francji wzmacniając, tworzącą się tam Armię Polską. Jej gorącym orędownikiem i organizatorem był znakomity pisarz i publicysta, wielki patriota i prezes Zachodniego Związku Sokołów Polskich – Wacław Gąsiorowski, aktywnie działający w Misji Wojskowej przy Komitecie Narodowym Polskim w Paryżu.
Gen. Józef Haller, dowódca Błękitnej Armii
Stutysięczna Armia Polska we Francji swoją potęgę zawdzięcza w dużej mierze Sokolstwu dającemu jej liczebną siłę, a także kadrę kierowniczą i organizacyjną. W 80% była ona sokola z jej naczelnym wodzem gen. Józefem Hallerem. Niemałe zasługi w tworzeniu tej armii miał też: Józef Sierociński, kawaler krzyża Virtuti Militari, Krzyża Walecznych, Krzyża Ochotników z Ameryki, absolwent Angielskiej Szkoły oficerskiej w Kanadzie, następnie komendant podoficerskiej szkoły SOKOŁA w Cambridge Springs w USA. Adiutant Komisji Wojskowej w Ameryce i szef Wydziału rekrutacji, członek polskiej misji Wojskowej na Syberii, adiutant gen. Józefa Hallera, a także autor książki „Armia Polska we Francji”. Dużą rolę w tym patriotycznym dziele odegrał płk dr Teofil Starzyński, prezes Związku Sokoła Polskiego w Ameryce, później też Stowarzyszenia Weteranów Armii Polskiej w Ameryce. Niestrudzony organizator akcji rekrutacyjnej, wierny przysiędze sokolej poszedł ze swoimi druhami na front w charakterze lekarza. Takich osób było wiele. To dzięki nim zaistniała potężna Armia Polska, która utorowała Polsce drogę do równoprawnego uczestniczenia w konferencji zakończonej aktem podpisania Traktatu Wersalskiego. I nie jest przypadkiem, że uczynili to w imieniu niepodległej Polski dwaj wielcy znani i szanowani w świecie sokoli Ignacy Jan Paderewski i Roman Dmowski!
„… Sokoły! Wolności ptaki i Polski przednia straż Wierniejszych dzieje nie znały, nie widział Naród nasz. Kiedy stajemy społem przysięga brzmi jak spiżowy dzwon Tobie Ojczyzno – Czołem! Wrogowi – ostry szpon!…”
Powstanie Wielkopolskie
Ostry szpon pokazała też zaborcom Dzielnica Wielkopolska. Ci sokoli, którzy nie zostali wcieleni przymusowo do wojska, i ci którzy z niego powrócili, zorganizowali w roku 1918 kolejny zlot w Poznaniu, którego patriotyczna wymowa była zapowiedzią Powstania Wielkopolskiego. Jego lont zapłonął w dniu przyjazdu największego w dziejach dyplomacji ambasadora sprawy polskiej – Ignacego J. Paderewskiego. Entuzjazm spotęgowany gorącym przemówieniem wielkiego rodaka rozpalił serca, a słowa pieśni Zlotu Grunwaldzkiego „Nie damy ziemi, skąd nasz ród…” potężniejącą falą objęły rzesze zgromadzonych Poznaniaków.
I znów w pierwszych szeregach walczących powstańców szli sokoli, a pierwszym poległym od kuli niemieckiej był sokół Franciszek Ratajczak. Na czele powstańców stanął naczelnik Związku Julian Lange, późniejszy komendant Straży Ludowej i pułkownik Obrony Krajowej. Nie można pominąć milczeniem historii Powstań Śląskich, których siłą napędową byli członkowie SOKOŁA. W dniu 19 lutego 1919 roku nastąpiło zaprzysiężenie naczelników sokolich gniazd na dowódców pododdziałów Polskiej Siły Zbrojnej aby mogli włączyć 15 000 sokolich powstańców w walkę wyzwoleńczą. I chociaż ich krew, obficie przelana w najkrwawszej bitwie na górze Św. Anny nie przyniosła natychmiastowego rezultatu, to przecież znaczne obszary Górnego Śląska wróciły do Macierzy. Zaś na terenach, które po plebiscycie zostały włączone do Niemiec, Sokolstwo odegrało doniosłą rolę w zachowaniu polskości swoich rodaków.
„…Poszli, bo tak chcieli, bo takie dziedzictwo wziął po dziadach wnuk. Nikt nie pytał o żołd a wszyscy wiedzieli za co idą walczyć? Komu spłacać dług…” – Jan Kasprowicz.
W Rosji
SOKÓŁ w zaborze rosyjskim – z przyczyn politycznych – nie mógł istnieć w sposób oficjalny lecz moment zalegalizowania tej organizacji dowiódł jego wcześniejszej, tajnej obecności na ziemiach Królestwa Kongresowego. Liczebność gniazd powstających lawinowo i ilość zgłaszających się kandydatów, świadczyły o jego popularności i żywotności w tym rejonie Polski. Zaledwie rok trwała wolność SOKOŁA. Już w 1907 roku wrócił do konspiracji.
Z chwilą wycofywania się wojsk rosyjskich działacze sokoli utworzyli Straż Obywatelską chroniącą kraj przed bandytyzmem. W 1916 roku prowadzili kursy obronno-wojskowe, byli też trzonem kadry Ochotniczych Straży Pożarnych. W 1918 roku z „Sokołów” powstała Straż Narodowa, a gdy w 1920 roku gen. Haller organizował Armię Ochotniczą przyszli na jego wezwanie. Dzielnie też bronili stolicy przed bolszewicką nawałą i nie zabrakło ich w decydującej o zwycięstwie bitwie nad Wisłą bo cud zdarza się tylko tam, gdzie jest wspólnota dążeń…gdzie wola silne ma ramię… (z „Marsza Sokołów”).
Ćwiczenia strzeleckie gorlickich sokołów
Wielu poległo, a ci, którzy zostali zorganizowali się w jeden, ogólnopolski Związek pod prezesurą Adama hr. Zamoyskiego. Na Zlocie w Warszawie 15 sierpnia 1925 roku, minister Raczkiewicz udekorował sztandar Sokolstwa Polskiego w Ameryce oraz prezesa tego Związku Teofila Starzyńskiego, Orderem Polonia Restituta. W narodowym dramacie, jakim był przewrót majowy w 1926 roku, Sokolstwo wystąpiło przeciw bratobójczej walce i łamaniu prawa konstytucyjnego. W konsekwencji zamknięto przed SOKOŁEM dostęp do stanowisk w urzędach państwowych. Nie został też doceniony przez historyków legionowo-sanacyjnych olbrzymi udział SOKOŁA w czynie niepodległościowym. Mimo jawnej dyskryminacji, szczególnie bolesnej dla sokołów, w tej Polsce dla której poświęcili wszystko, Sokolstwo trwało w pracy. W 1936 roku nowo powołany prezes Związku Franciszek Arciszewski powiedział:
„… Podkreślamy nierozdzielność idei munduru Sokolstwa i munduru Wojska Polskiego. Cele tych mundurów są zawsze równe w walce o prawa narodu polskiego i obronie jego praw. A wielka tradycja polska, chrześcijańska i rycerska jest i będzie jedynym w naszej działalności drogowskazem…”
Znienawidzeni przez komunistów
II wojna światowa włączyła sokołów w tragiczne dzieje polskich patriotów. Część z nich z gen. Arciszewskim, w długim szlaku bojowym dotarła do Anglii i tam pozostała tworząc nowe gniazda sokole. Władze PRL zlikwidowały niepożądaną politycznie organizacją SOKÓŁ. Odrodził się on dopiero w 1989 roku, ale to już inna historia… Tworząc ją zachowajmy w serdecznej pamięci:
„…Tych, co w Powstania Śląskie z pieśnią sokolą szli
I tych, co w Wielkopolsce nie żałowali krwi
Druhów z francuskiej ziemi, amerykańskich gniazd
Chłopców z Błękitnej Armii, Sokołów z polskich miast
Dzielnych Obrońców Lwowa, strzegących wschodnich wrót
I tych, przez których męstwo stał się nad Wisłą cud!…”
Alicja i Zbigniew Okorscy