Z założycielem i trenerem UKS Sokolik Bukówiec Górny sekcja gimnastyczno-akrobatyczna Dariuszem Wandolskim rozmawia Michał Miłosz.
Dariusz Wandolski w towarzystwie Renaty Dancewicz
Ile lat współpracuje pan z Sokołem?
Od 1995 roku, kiedy rozpocząłem pracę w szkole, czyli będzie już 25 lat. Wówczas świętej pamięci pan Antoni Marcinek zaproponował mi przygotowanie pokazu na bieg „Sokoła”. Był to zestaw prostych ćwiczeń gimnastycznych, piramid. I to zaskoczyło. Spodobało się.
Pokazy gimnastyczne i akrobatyczne w czasie Biegów Sokoła w Bukówcu Górnym to już swoista tradycja. A jak się to wszystko zaczęło i jak pan wspomina początki?
Początki były trudne, ponieważ były to lata dziewięćdziesiąte. Wszechobecny brak pieniędzy, zwłaszcza w oświacie. Akurat szukali nauczyciela wf-u, o czym dowiedziałem się jeszcze w trakcie studiów. I stąd przyszedłem do szkoły w Bukówcu Górnym. Najbardziej mnie zawsze pasjonowała praca z dzieciakami. Widzieć, jak pracują, jak się rozwijają, osiągają efekty. A nie są to zajęcia łatwe. Wciąż powtarzanie tego samego ruchu, aż do osiągnięcia perfekcji. Nasze pokazy wzbudzały żywe zainteresowanie i uśmiech na twarzach widzów. To było motorem napędowym do kolejnych działań. A pomysłów jest wiele. Zresztą jako młody nauczyciel miałem takie ambitne plany, że kijem Wisłę zawrócę, ale życie to trochę zweryfikowało.
Sokoliki podczas 31. Biegu Sokoła w Bukówcu Górnym
Skąd w ogóle pomysł na pracę w charakterze społecznika?
Działalność społeczna wyniesiona jest z domu. Oboje rodzice są nauczycielami. Mama bardzo długo prowadziła drużynę harcerską. Takie rzeczy jednak wynosi się z domu.
Skąd się wzięła nazwa Sokoliki?
Po pierwszym w zasadzie pokazie postanowiliśmy, że skoro mamy zespół, mamy ekipę, to trzeba pomyśleć nad nazwą. Ostatecznie wszyscy przystali na to, że skoro jest „Sokół” w Bukówcu to dobra będzie nazwa Sokolik, czyli kolejne pokolenie.
Przez pewien czas były także pokazy i grupa chearleaderek?
Tak. Był taki okres. Przypadkiem trafiło do naszej szkoły zaproszenie na zawody chearleaders. Pani Piasecka ze Święciechowy przysłała nam zaproszenie. Przygotowaliśmy się, pojechaliśmy i wypadliśmy całkiem nieźle, ponieważ zajęliśmy drugie miejsce. Przez osiem lat te zajęcia ciągnęliśmy. W 2008 roku były ostatnie zawody, w których wzięliśmy udział. Jeździliśmy nawet na mistrzostwa Polski. W Lesznie w mistrzostwach Polski w 2006 roku nasze juniorki młodsze w kategorii do 14 lat zajęły 5. miejsce na 52 zespoły z całego kraju. I po tych mistrzostwach Polski tak się zdarzyło, że ze względu na to, że większość starszej grupy była z jednej klasy i opuściły szkołę to zespół się posypał.
Dariusz Wandolski (widoczny w tle) śledzący występy swoich podopiecznych
W miejsce chearleaderek powstały duety taneczne?
Tak. Później powstały duety taneczne. Jeden z moich duetów na mistrzostwach powiatu grodziskiego zajął pierwsze miejsce. Tych sukcesów było bardzo wiele. Nigdy praktycznie nie wracaliśmy bez podium, poza Mistrzostwami Polski.
Przez te wszystkie lata musiały być także momenty kryzysowe?
W 2010 roku nastąpiły straszne braki kadrowe. Ale akurat wtedy we Włoszakowicach było otwarcie hali sportowej. I otrzymaliśmy zaproszenie, żebyśmy przedstawili własny program. Przeszedłem po klasach i zapowiedziałem, że nabór jest tylko do tego projektu i będzie to premiowane szóstką z wychowania fizycznego, a potem mogą zostać, albo uznać, że jednak to nie jest dla nich. Pamiętam, że zgłosiło się wówczas wielu chłopców, co sprawiło, że podstawy piramid były tak silne, że można było tworzyć nawet pięciopoziomową piramidę. Po występie okazało się, że część młodzieży jednak pozostała na dłużej, bo im się spodobało.
A inne tego typu sytuacje?
W pewnym momencie zostałem tylko z sześcioma dziewczętami. Później uznałem, że z gimnastyki przejdę bardziej w kierunku akrobatyki. Tutaj jednak z kolei okazało się, że na przeszkodzie stoją braki sprzętowe. Obecny dyrektor pochodził, poszukał sponsorów i ścieżkę gimnastyczną zdobył. I znów się zespół odrodził. Powstała grupa akrobatyczna. I jednocześnie było to robione z grupą gimnastyczną. Udało mi się nawiązać kontakt z mistrzem świata w akrobatyce sportowej Krzysztofem Hubertem. Połączyła nas wspólna pasja. Obiecał, że przyjedzie. I słowa dotrzymał. Przyjechał raz, drugi, trzeci. Pokazał parę rzeczy i sporo podpowiedział. I wreszcie trafiło się tak, że w Lesznie organizowano wojewódzki turniej w akrobatyce sportowej. Ja przygotowałem 12 dziewcząt z którymi tam pojechałem. Wróciliśmy z 11 medalami, a na ścieżce zdeklasowaliśmy wszystkich.
Dariusz Wandolski w trakcie zawodów. Foto. sport.elka.pl
Jak Sokoliki radzą sobie dzisiaj?
Od dwóch lat na zajęcia dojeżdżają nie tylko dzieci z mojej szkoły, ale także z naszej gminy. Dzieci z Włoszakowic i Bukówca. Niestety ostatni rok to jest tragedia. Z powodów covidowych od lutego zamknięto zajęcia do września. Od września głównie dzieci ze szkoły, a gdy zaczęliśmy przyjmować dzieci z gminy to teraz znowu mamy sytuacje kryzysową.
Miejmy nadzieję, że wkrótce znowu zobaczymy Pana i Sokoliki na scenie. Życzymy szybkiego powrotu do ćwiczeń. Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.
Foto. biegsokola.com/Dariusz Wandolski