Referendalne rozterki, czyli jak głosować [Felieton Sokolim Okiem]

Jeszcze do niedawna wydawało się, że po doświadczeniu wcześniejszego referendum, zorganizowanego zresztą przez ówcześnie zasiadającego na fotelu Prezydenta RP, wyciągnięto odpowiednie wnioski. Tymczasem po raz kolejny zdecydowano się na głosowanie w okresie wyborczym. Organizowanie referendum na użytek kampanii wyborczej po raz kolejny przyczyni się do utraty znaczenia tego głosowania, zapewne na długie lata.

Dla ludzi zdrowego rozsądku, do których lubię siebie zaliczać, byłoby lepiej, gdyby pytania referendalne uzasadniały i zachęcały ogół obywateli do głosowania, a równocześnie podnosiły świadomość zachodzących w Polsce i na świecie procesów. Co do potrzeby tego ostatniego chyba nikt z obserwujących polską scenę publiczną nie ma wątpliwości. Rozsądek nakazywałaby również organizację głosowania w połowie kadencji Sejmu, kiedy najważniejsze kwestie zostały zdiagnozowane i opisane, a opinii publicznej przedstawione i wyjaśnione. Tak się jednak nie stało, dlatego przyjdzie nam się zmierzyć z pytaniami, do których odniosę się poniżej.

Odpowiedź na to, jak głosować w trakcie zbliżającego się referendum wcale nie musi być taka oczywista.

1) Czy popierasz wyprzedaż majątku państwowego podmiotom zagranicznym, prowadzącą do utraty kontroli Polek i Polaków nad strategicznymi sektorami gospodarki?

Należę do pokolenia, które pamięta prywatyzację wyłącznie z negatywnej strony, dlatego odpowiedź na pierwsze pytanie, w odróżnieniu od pozostałych brzmi: Nie. Większym sensem byłoby jednak podanie pełnej listy najważniejszych polskich przedsiębiorstw państwowych wraz z ich charakterystyką, co mogłoby je uchronić od prywatyzacji po ewentualnej zmianie rządów. Jeżeli ktokolwiek ma wątpliwości dotyczące tego pytania lub skutków prywatyzacji po 1989 roku, to powinien zajrzeć na twitterowe konto pn. Kraj jak po wojnie. To konto, może nie wszystko, ale na pewno wiele wyjaśnia.

2) Czy popierasz podniesienie wieku emerytalnego, w tym przywrócenie podwyższonego do 67 lat wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn?

Po pierwsze, nie widzę jednego powodu, dla którego wiek emerytalny mężczyzn miałby być wyższy. Tym bardziej, że zrównanie okresu przejścia na emeryturę dalej byłoby niesprawiedliwe, m.in. ze względu na to, że mężczyźni żyją blisko 8 lat krócej. Dane pokazują także, że mężczyźni korzystają z uprawnień emerytalnych znacznie krócej od Polek.

Po drugie, w znakomitej większości państw europejskich wiek dla mężczyzn i kobiet jest ten sam. Należy się liczyć z tym, że utrzymanie modelu nierówności będzie w przyszłości powodować kolejne naciski ze stronu Unii Europejskiej. Czy ta rażąca niesprawiedliwość to powód, dla którego należy kruszyć kopie?

Po trzecie, zaoszczędzone w ten sposób środki mogłyby zostać przeznaczone na inwestycje rozwojowe, w tym przede wszystkim transformację energetyczną, np. budowę elektrowni atomowych, bez których trudno sobie wyobrazić energetyczną mapę Polski za 15-20 lat. Potrzeb rozwojowych jest wiele, a te jak wiemy, kosztują. Pytanie w obecnej formie niesie za sobą ryzyko, że środki mogą zostać zmarnotrawione. Poza tym pozostawienie wieku emerytalnego na obecnym poziomie spowoduje, że środki wypłacane emerytom za kilkadziesiąt lat będą dalece niewystarczające. Jeżeli jednak inicjator głosowania nie pozostawia nam wyboru, to odpowiedź na zadane pytanie, jeżeli cenimy sobie równość, powinna brzmieć: Tak.

3) Czy popierasz likwidację bariery na granicy Rzeczypospolitej Polskiej z Republiką Białorusi?

Nie ulega wątpliwości, że obecne działania władz Białorusi i Rosji na granicy polsko-białoruskiej są Polsce wrogie, a obrona polskich granic w tych okolicznościach jest jak najbardziej słuszna. Rosja naszym przyjacielem nie była, nie jest i pewnie przez długie dziesięciolecia nim nie zostanie. Kto by jednak pamiętał, że z Białorusią do 2020 r. łączyły nas względnie poprawne relacje. Było tak do momentu, kiedy postanowiliśmy wepchnąć Aleksandra Łukaszenkę w ręce Rosji i Władimira Putina. Łukaszenka demokratą nie jest i nie będzie, a 25 lat jego rządów był wystarczającym okresem, żeby się z tym faktem pogodzić. Tajemnicą poliszynela jest, że przez lata Białoruś, gdzie towary po przekroczeniu granicy w sposób magiczny zyskiwały nowy kraj pochodzenia, była dla Polski hubem przeładunkowym towarów eksportowanych na wschód. W ten oto prosty sposób omijaliśmy embarga nakładane na polskie produkty. Komu to przeszkadzało? Białoruś powinna była być obszarem, gdzie ścierają się wpływy polskie i rosyjskie, gdzie trwa nieustanna rywalizacja o dominację gospodarczą i polityczną na tym terenie. Odnoszę wrażenie, ze w przypadku Białorusi rękawicy nie tylko nie podjęliśmy, ale na jej widok postanowiliśmy uciec.

Czy którykolwiek z naszych europejskich partnerów takich jak Niemcy, Anglia, Francja, albo nawet Hiszpania i Austria, gdyby przyszło im sąsiadować z Białorusią, prowadziłby podobną politykę do naszej? Czy na hipotetycznej granicy francusko-białoruskiej widzielibyśmy potężny i wysoki mur, wieżyczki strzelnicze i pola minowe? Spodziewałbym się raczej, że z każdym rokiem liczba Auchanów, Tesco i Kauflandów na Białorusi rosłaby jak grzyby po deszczu. Nie mam również wątpliwości, że gdyby Białoruś nie dostała się w ręce Rosji, to dzisiaj wojny na Ukrainie by nie było.

Tylko powyższe zdają się przemawiać za stopniową i pewnie niełatwą normalizacją stosunków z Białorusią, która w dalekiej przyszłości może doprowadzić do likwidacji bariery na granicy polsko-białoruskiej. Jestem także za tym dlatego, że chcę wierzyć w ambitną, mądrą i strategiczną politykę polską, która odsunie niebezpieczeństwo od naszych granic i przyniesie korzyści polskim firmom.

4) Czy popierasz przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, zgodnie z przymusowym mechanizmem relokacji narzucanym przez biurokrację europejską?

W świetle statystyk i informacji, które do nas docierają, a które jednoznacznie wskazują na skokowy wzrost imigrantów zarobkowych z zagranicy, w tym krajów muzułmańskich, opieranie się transferom kilku tysięcy imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki wydaje się nie mieć sensu. Wielu z tych, którzy dzięki otrzymanym wizom podjęli pracę w Polsce są nam tak samo dalecy kulturowo, nie licząc dość znacznej grupy pracowników branży filmowej, jak imigranci z Bliskiego Wschodu i Afryki. Biorąc pod uwagę to, że tych pierwszych jest znacząco mniej niż tych drugich, to dalszy spór z Unią Europejską wydaje się nie mieć żadnego sensu. Co więcej, ewentualna zgoda na przyjęcie kilku tysięcy imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu mogłaby przyczynić się do zwolnienia środków z KPO. Również samo rozmieszczenie imigrantów wzdłuż polskich granic mogłoby samoistnie ten problem rozwiązać. Trudno sobie także wyobrazić dobre relacje z Włochami rządzonymi przez premier Meloni bez żadnych oznak solidarności ze strony Polski.

Najbardziej jednak przemawiać powinny do nas liczby. Pierwotne plany przesiedlenia w ramach Unii Europejskiej zakładały przyjazd do Polski kilku tysięcy imigrantów, tymczasem w ostatnich latach trafiły do Polski setki tysięcy imigrantów. Dlatego postawieni pod ścianą powinniśmy wybrać kilka tysięcy w ramach solidarności europejskiej. Odpowiedź na to pytanie brzmi: Tak.

Damian Małecki
prezes ZTG „Sokół” w Polsce

Zostaw komentarz

komentarzy