Remigiusz „Dziku” Kos i Grzegorz „Igor” Piszczek, dwóch byłych druhów Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” w Knurowie, sukcesem zakończyli zaplanowane przez siebie przepłynięcie Wisły kajakiem. W piętnaście dni pokonali ponad 900 kilometrów najdłuższej rzeki w Polsce.
Wyprawa rozpoczęła się 22 sierpnia, choć przygotowania do niej trwały od dłuższego czasu. Przez trzy miesiące panowie trenowali na Odrze i Kanale Gliwickim. Pływali z prądem i pod prąd, dziennie pokonywali około 40-60 kilometrów.
Celem akcji była nie tylko realizacja własnych planów, ale także zbiórka funduszy na ciężko chorego Marcela Prasnala, który cierpi na wrodzoną łamliwość kości. Jak zaznaczył z nami w rozmowie Remigiusz Kos: Pomysł przepłynięcia Wisły zrodził się w mojej głowie siedem lat temu. To miała być wyprawa życia, tylko problemem było to, że nie miałem z kim płynąć. Nie chciałem robić tego sam, gdyż nie jestem kajakarzem, tylko survivalowcem. W końcu jednak znalazła się osoba, z którą mogliśmy to razem zrobić. Postanowiliśmy zrobić to charytatywnie dla kogoś – nagłośnienie akcji sprawia, że na pewno trochę pieniędzy się uzbiera.
Remigiusz Kos i Grzegorz Piszczek pokonali w sumie ponad 941 kilometrów – z Goczałkowic aż do samego ujścia Wisły. Panowie wypłynęli także kilka kilometrów w głąb Bałtyku. Można śmiało powiedzieć, że przepłynęli prawie całą rzekę, gdyż ta liczy 1047 kilometrów.
Na trasie natrafili na kilka problemów – jak zaznaczył w rozmowie Remigiusz: Ponad 70% Wisły jest nieuregulowana – jest dzika. Ponadto zaskoczyła nas pogoda, ponieważ „niepogody” miało być trzy dni, a było jedenaście. Praktycznie cały czas padało. Na szczęście jest w Knurowie Grupa Poszukiwawczo-Ratownicza, której prezes postanowił wziąć urlop w pracy i towarzyszył nam od połowy trasy jako wsparcie. Spotkaliśmy się za Warszawą – codziennie się widywaliśmy, codziennie rozkładał większy namiot tunelowy z butlą gazową, dzięki czemu mogliśmy wysuszyć cały sprzęt, żeby rano wejść chociaż na chwilę w suche ubrania.
W momencie wypłynięcia (tj. 22 sierpnia) zabrali ze sobą zapas żywności na siedem dni. Związane było to z brakiem większej ilości miejsca w kajaku. Postanowili, że dziennie będą pokonywać około 70-80 kilometrów. Dzięki codziennemu kontaktowaniu się z członkami knurowskiej Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej, znali informacje pogodowe, a także wiedzieli, gdzie można rozbić obozowisko. Za Warszawą jedzenie dostawali już od kolegów z Grupy.
Gniazdo „Sokoła” w Knurowie również zaangażowało się w tę wyprawę. Członkowie Towarzystwa zorganizowali zbiórkę, a z pozyskanych funduszy sfinansowany został zakup pianek dla kajakarzy. Dostarczyli także żywność i powerbanki, które bardzo przydały się Remigiuszowi i Grzegorzowi. Jak przekazał Remigiusz: Mieliśmy baterię słoneczną, no ale nie było słońca; przez piętnaście dni raz była tylko użyta. Żeby mieć łączność, żeby robić jakiekolwiek relacje, to te powerbanki szły po prostu „jak woda”. Było to też fajne wsparcie mentalne dla nas, bo widać, że ktoś się interesuje, że coś się dzieje.
W planach panowie mają już kolejną przygodę, jednak na razie nie chcą zdradzić, co będzie celem kolejnej wyprawy.
Serdecznie gratulujemy!
Podsumowanie wyprawy tutaj
Profil Facebook TG „Sokół” Knurów tutaj
Informacje dotyczące historii Marcela i zbiórki funduszy na leczenie chłopca tutaj