Prezentujemy treść przemówienia druha dr. hab. Andrzeja Nowakowskiego, profesora nadzwyczajnego Uniwersytetu w Rzeszowie, która miała zostać wygłoszona w trakcie dzisiejszej Akademii. Z przyczyn niezależnych druh prof. Andrzej Nowakowski nie mógł przybyć na uroczystości, dlatego treść jego wystąpienia publikujemy poniżej.
Wielce Szanowne Druhny i Druhowie,
Przypadł mi dziś w udziale niezmierny zaszczyt wygłoszenia wykładu nie tylko z okazji kolejnego Zlotu Sokolstwa Polskiego, ale również znamienitej rocznicy Tysiąclecia Królestwa Polskiego, będącego naturalnym dopełnieniem Milenium Chrztu Polski, obchodzonego kiedy wkraczałem dopiero w dojrzałe życie. Ten dzisiejszy dzień stanowi niejako dopełnienie mojego pierwszego wykładu habilitacyjnego sprzed 46 lat, kiedy to stanąłem przed dostojnym audytorium Uniwersytetu Jagiellońskiego, mówiąc, tak jak dziś, o prawnym i historycznym znaczeniu pojęcia Korony Królestwa Polskiego.
Jak dobrze wiecie Druhny i Druhowie, gdyby nie oddolne inicjatywy, w tym szanownego grona historyków i przedstawicieli nauk pokrewnych, tegoroczna rocznica mogłaby przejść prawie niezauważona. Tak się na szczęście nie stało. Kto jak kto, ale właśnie środowisko sokole winno te rocznice obchodzić i mówić o niej głośno. Temu celowi służy mój wykład, w którym przypomnę najważniejsze fakty związane z datą 1025 roku.
Z lekcji historii zapewne jeszcze ze szkoły podstawowej pamiętamy, iż państwo polskie zaczęło powoli wyłaniać się „z mroków dziejów” w ciągu X stulecia. Od około 960 r. rządy objął książę Mieszko I, który w 965 r. poślubił Dobrawę, czeska księżniczkę z rodu Przemyślidów. Ta okoliczność pociągnęła za sobą inny fakt. Aby nie dawać pretekstu władcom Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, które datuje się od 962 r., czyli od wstąpienia na tron cesarza Ottona I do najazdów i podbojów na ziemie piastowskie, przyjął on w 966 r. chrzest z Czech w obrządku łacińskim. To niezmiernie ważne dla dziejów Polski wydarzenie miało miejsce prawdopodobnie w pobliżu Gniezna (być może na Ostrowiu Lednickim) w Wielką Sobotę, czyli 14 kwietnia 966 r., zgodnie z liturgią i tradycją chrzcielną Kościoła katolickiego. Dzień ten na mocy ustawy Sejmu RP z 2019 r. został ustanowiony nowym świętem państwowym pod nazwą Święto Chrztu Polski. I chociaż jest to normalny dzień pracy, nie wstydźmy się w tym dniu wywiesić naszej biało-czerwonej flagi na budynkach, w których mieszkamy. Już w dwa lata po przejęciu chrztu przez Mieszka z jego dworem i drużyną książęcą, w 968 r. doszło w Poznaniu do ustanowieniu pierwszego na ziemiach polskich biskupstwa misyjnego. Biskupem tym został Jordan, pochodzący prawdopodobnie z Francji. Diecezja poznańska wówczas podlegała bezpośrednio papieżowi.
W okresie, kiedy o książę Mieszko przyjmował chrzest, na przełomie lat 965 i 966, na ziemiach będących pod jego panowaniem pojawił się arabski kupiec i podróżnik, Ibrahim ibn Jakub, zajmujący się kupnem towarów, ale także niewolników. Opisał on księcia Polan, jako „władcę północy”, a jego kraj jako najrozleglejszy ze wszystkich słowiańskich krajów. Ponieważ chrześcijaństwo głosiło równość i braterstwo ludzi, toteż po jego przyjęciu handel niewolnikami zaczął zanikać na ziemiach pod władzą książęcą.
Panowanie Mieszka I zaczęło obejmować coraz większe połacie państwa Polan. Poza Wielkopolską i sąsiednimi Kujawami, z dużym prawdopodobieństwem panował on także na Mazowszu i Pomorzu wschodnim na zachodzie sięgał po Odrę. W 972 r. w nadgranicznej Cedyni książę Mieszko stoczył zwycięską bitwę z niemieckim margrabia Hodonem. Starał się również o przyłączenie Pomorza zachodniego, Śląska i Małopolski. W ostatnich latach swego władztwa (około 990 r.) Śląsk został przyłączony do powstającego państwa polskiego. Książę Mieszko prowadził zręczną politykę dyplomatyczną z Czechami, Niemcami, a nawet ze Szwecją. Stosunki polsko-niemieckie uległy poprawie, kiedy w 983 r. na tron w Niemczech wstąpił cesarz Otton III. Ostatnim znanym aktem władzy Mieszka I, pochodzącym z 991 r. był słynny dokument, sporządzony po łacinie, zaczynający się od słów Dagome iudex. Zdaniem historyków, w tym dokumencie książę wraz z ludnością oddał całe ówczesne państwo Polan pod opiekę papieża, zobowiązując się do płacenia świętopietrza, licząc na to, ze w miejsce biskupstwa misyjnego papież ustanowi stałe diecezje, umacniając tym samym chrześcijaństwo. To miało nastąpić niespełna 10 lat później. Można również ten dokument potraktować jako pierwociny konkordatu, a Polska i Stolica Apostolska zawierały tego typu umowy począwszy od XVI w.
Należy zadać sobie pytanie: Dlaczego już Mieszko I nie postarał się o koronę królewską? Być może ten fakt nie nastąpił, ponieważ Mieszko I stabilizował państwo Polan w ciągłych utarczkach z sąsiadami, a religia chrześcijańska poza dworem książęcym nie była w pełni ugruntowana, ponieważ zbyt krótki okres dzielił okres od przyjęcia chrztu do śmierci księcia, zaledwie 26 lat. Z pewnością jednak Mieszko przetarł szlak dla swego syna, Bolesława, w tych staraniach. Gdyby historia potoczyła się inaczej, ziemie polskie mogłyby wejść w orbitę christianitas, a także w okręg wpływów uniwersalnej kultury łacińsko-rzymskiej już ponad osiem wieków wcześniej przed Mieszkiem. Za panowania cesarza rzymskiego Marka Aureliusza (161-180 po Chrystusie) legiony rzymskie dotarły aż do dzisiejszego Trenczyna na Słowacji, położonego zaledwie 90 km na południe od dzisiejszej Polski. Niestety jego następcy zniweczyli rozwój terytorialny państwa rzymskiego w środkowej Europie.
25 maja 992 r. zmarł pierwszy historyczny władca Polski. Mieszko I być może został pochowany w katedrze poznańskiej, choć jego szczątków nigdy nie znaleziono, a grób ma znaczenie symboliczne. Schedę po nim podjął jego syn, Bolesław, określony przez potomnych Chrobrym. Głównym celem panowania Bolesława było umocnienie suwerenności nowego państwa, zaznaczenie kształtu jego terytorium i obrona granic oraz umocnienie chrześcijaństwa i struktur kościelnych. Czy w chwili objęcia władzy książęcej myślał już Chrobry o koronie? Sytuacja wokół ziem polskich nie była łatwa. Wprawdzie zmienił się władca Niemiec, ale wiele spraw należała podjąć. Przede wszystkim należało umocnić chrześcijaństwo. Tu władcy Polski w ostatnich latach X tysiąclecia w sukurs przyszedł Czech, biskup Pragi, Wojciech, który niedługo później został świętym. Pochodził on z możnego rodu Sławnikowiców, a z łacińska występuje pod imieniem Adalbertus. Ponieważ wskutek licznych intryg nie mógł zasiadać na tronie biskupim w Pradze, toteż odbył liczne podróże. Podczas jednej z nich, przebywając w 996 r. w Rzymie spotkał cesarza Ottona III, z którym się zaprzyjaźnił. Ten zaproponował mu, prawdopodobnie uzgadniając swoją propozycję z księciem Bolesławem, aby przez terytorium Polski udał się do Prus z misją ewangelizacyjną. Tak też się stało. W kwietniu 997 r. biskup Wojciech wraz ze swym orszakiem przybył najpierw do Gdańska, a następnie w okolice Żuław. Niedługo później, 23 kwietnia 997 r. poniósł śmierć męczeńską. Jego ciało przeszyły włócznie, a głowa została odcięta. Głowę męczennika dostarczył do Gniezna nieznany mieszkaniec Pomorza, a ciało na wag złota, wykupione zostało przez Chrobrego. Jak wiemy, po śmierci Bolesława, w okresie rozprężenia i najazdu czeskiego, w 1038 r. relikwie zostały zrabowane przez księcia czeskiego Brzetysława i nigdy ich Polsce nie zwrócono. Pozostała natomiast okazała złota trumienka, traktowana jako relikwiarz cząstek świętego, która już w naszych czasach, w 1986 r. została zuchwale skradziona i przetopiona, ale została odtworzona we wspaniałej konfesji, przypominającej rzymską bazylikę św. Piotra.
Biskup Wojciech został kanonizowany w Rzymie zaledwie po dwóch latach od śmierci przez papieża przełomu tysiącleci, Sylwestra II. Stało się to w 999 r. Misja świętego biskupa przeprowadzona bezpośrednio z terytorium Polski do kraju przylegającego nadała władcy ziem polskich wiele prestiżu i splendoru, jako temu, który pragnie rozszerzyć granice christanitas. Dla cesarza Ottona III był to widoczny znak, że Polska staje się wiarygodnym partnerem w środkowej Europie i zasługuje na uznanie. Można stwierdzić, że znacznie trudniejsze i dłuższe byłoby uznanie władztwa Bolesława Chrobrego gdyby nie wyprawa z ziem polskich i męczeńska śmierć biskupa Wojciecha, jednego z dwóch głównych patronów Polski, oprócz św. Stanisława ze Szczepanowa, biskupa krakowskiego.
To wydarzenie bezpośrednio utorowało drogę do sławetnego zjazdu gnieźnieńskiego w roku tysięcznym. Jaka była geneza tego wydarzenia, do którego niejednokrotnie wracał św. Jan Paweł II? Oficjalnie Otton III pragnął pomodlić się w Gnieźnie przy grobie św. Wojciecha, który pragnął rozszerzyć chrześcijaństwo na północ od ziem polskich, a także pozyskać księcia Bolesława do planów stworzenia uniwersalnego cesarstwa, obejmującego swym zasięgiem Słowiańszczyznę. Zjazd odbył się w dniach od 7 do 15 marca 1000 r. Mimo wczesnowiosennej aury ostatni odcinek drogi cesarz przebył boso, podkreślając pokutny charakter swej wyprawy, jako pielgrzymki. Po modłach przy grobie męczennika władca I Rzeszy spotkał się z księciem Bolesławem. Podczas spotkania doszło do wielce wymownych gestów. Otton III nałożył Bolesławowi na głowę diadem, czyli opaskę ze złota albo innego szlachetnego kruszcu, którą zwykle nosili monarchowie już w czasach starożytnych. Ponadto wręczył polskiemu księciu kopię włóczni św. Maurycego, która również w owych czasach była symbolem majestatu władzy. Wspomnę tu, że św. Maurycy w III w. po Chrystusie był dowódcą oddziału legionów rzymskich, ponosząc śmierć męczeńską. Na pamiątkę tego wydarzenia sporządzono ową włócznię, w której, wedle tradycji, miał znajdować się gwóźdź z drzewa Krzyża św. W dowód wdzięczności cesarz otrzymał od władcy Polski część relikwii św. Wojciecha. Były to wszystko symboliczne gesty, które wskazywały na to, że Polska i jego władca stają się równorzędnym partnerem wobec cesarstwa. Powiedzielibyśmy dzisiaj, że po zjeździe gnieźnieńskim Polska uzyskała podmiotowość w świetle prawa narodów.
Pierwszym widocznym rezultatem zjazdu w Gnieźnie była zgoda zarówno cesarza, jak też papieża na utworzenie samodzielnej metropolii gnieźnieńskiej, podległej bezpośrednio Stolicy Apostolskiej. Było to zaledwie w 34 roku po Chrzcie Polski. Natomiast Czesi czekali na samodzielne arcybiskupstwo prasie aż do XIV stulecia. Stolica arcybiskupia w Gnieźnie nie podlegała, co należy podkreślić, żadnym strukturom kościelnym w Niemczech. Równocześnie na ziemiach polskich powstały trzy biskupstwa, podległe Gnieznu: w Krakowie, Kołobrzegu i Wrocławiu. Natomiast najstarsze na ziemiach polskich biskupstwo poznańskie nadal było samodzielną jednostką, najprawdopodobniej do 1075 r.
Można w tym miejscu postawić pytanie i byłoby ono całkowicie zasadne: Dlaczego bezpośrednio po roku tysięcznym książę Bolesław nie sięgnął po koronę królewską? Dlaczego na ten moment przyszło mu czekać aż ćwierć wieku? Dlaczego nie uczynił tego jeszcze za panowania Ottona III? Może uznał, że jeszcze nie czas i pora, aby zostać królem, a może zaginęła gdzieś korespondencja między Bolesławem, cesarzem i papieżem. Jedna z hipotez głosi, że cesarz Rzeszy mógł zrazić się do Bolesława odmową wydania mu szczątków św. Wojciecha. Odpowiedzi należy szukać zarówno w sytuacji wewnętrznej, jak również zewnętrznej. W pierwszych latach XI stulecia książę Bolesław toczył długotrwałe i uporczywe walki z sąsiadami o kształt i granice powstającego państwa polskiego. Nastąpiły również zmiany papieży i cesarzy, od których mogło zależeć powodzenie starań o koronę.
Dalsze lata panowania Bolesława, jako niekwestionowanego władcy Polski nie były łatwe. Ponieważ dwa lata po zjeździe gnieźnieńskim, w 1002 r., zmarł życzliwy mu cesarz Otton III, a schedę po nim objął bardziej wojowniczo usposobiony Henryk II, który chciał podporządkować sobie państwo Piastów, a polskiego księcia uczynić swoim wasalem. Tymczasem książę Bolesław opanował terytoria mogące stanowić strefę buforową od Rzeszy. Zdobył bowiem Milsko i Łużyce, czyli Budziszyn wraz z okolicami, przejściowo, w latach 1003-1004 Czechy wraz z Bramą Morawską, będąc nawet przez rok księciem Czech. Walki na froncie zachodnim trwały aż do 1018 r., kiedy to na mocy pokoju zawartego w Budziszynie Chrobry zatrzymał ziemie określone jako połabskie.
Bolesław Chrobry pamiętał również o kierunku wschodnim. Jak wiadomo, pierwszym ośrodkiem państwowym na ziemiach ruskich była Ruś Kijowska, która w 988 r. przyjęła chrześcijaństwo z Bizancjum w obrządku wschodnim. W 1018 r., mając zabezpieczoną zachodnią granicę państwa władca Polski wyruszył do Kijowa, osadzając na tronie książęcym swego zięcia Świętopełka. Wracając z Rusi zabrał spore łupy wojenne, odzyskując po drodze Grody Czerwieńskie, utracone uprzednio przez Mieszka I w 981 r. Leżały one na znanym szlaku handlowym prowadzącym ze środkowej Europy na Bliski Wschód, a obecnie jest to teren pogranicza Polski i Ukrainy. Zdaniem historyków-mediewistów, wyprawa Chrobrego na Wschód w 1018 r. i jego zdobycze militarne i polityczne mogły wpłynąć na przyspieszenie jego starań o uzyskanie upragnionej korony. Na zdobytych terenach, zarówno zachodnich, jak również wschodnich, Bolesław Chrobry zaprowadził swoją administrację, tworząc przestrzeń ochronną przed atakiem na główne ziemie państwa pierwszych Piastów. Przesuwając granice młodego państwa na południe i zachód Bolesław prawdopodobnie myślał nawet o dotarciu do linii Łaby, a nie tylko Odry, które to ziemie zwane były w starożytności „wolna Germanią”. Od tamtych czasów upłynęły ponad trzy wieki, kiedy Kazimierz Wielki wyruszył na Ruś Halicką, a także pomaszerował w kierunku Odry i Pomorza, docierając do Międrzyrzecza i Drahimia. Władca Polski długo musiał czekać na dogodna sytuacje geopolityczną. Dopiero kiedy w 1024 r. na tronie niemieckim zasiadł kolejny cesarz Konrad II, przed księciem Polski otwarła się droga do uwieńczenia swego panowania koroną królewską.
Według wszelkich przesłanek koronacja Bolesława Chrobrego na pierwszego króla Polski mogła nastąpić w pierwszy dzień Wielkanocy A.D. 1025, czyli 18 kwietnia 1025 r. Zgodnie z panującym wówczas zwyczajem w chrześcijańskiej Europie koronacje władców odbywały się zwykle w Wielkanoc albo w Boże Narodzenie. Nie znamy dokładnego rytuału tego obrzędu, ale należy przyjąć, jak twierdzi historyk, profesor Grzegorz Kucharczyk, że odbywała się ona wedle wzorców wypracowanych w Kościele zachodnim w VIII w. w monarchii Karolingów. Koronacji z pewnością dokonał metropolita gnieźnieński. Jak wiemy, począwszy od XV stulecia, z metropolią w Gnieźnie związany był przywilej prymasa Polski, a pierwszym z nich był arcybiskup Mikołaj Trąba. On też jako interrex sprawował władzę w państwie w okresie bezkrólewia, koronując kolejnych królów Polski. Obrzęd koronacji nawiązywał do rytuału wywodzącego się jeszcze ze Starego Testamentu. Podczas solennej mszy św. miało miejsce namaszczenie władcy olejem Krzyżma i stąd określenie króla, jako „pomazańca Bożego”. Król składał przysięgę, że będzie bronił wiary, praw Kościoła i swego królestwa, a także dobrobytu poddanych, po czym następowało włożenie berła i korony wraz ze złożeniem homagium ze strony poddanych. Nie był to wprawdzie sakrament, chociaż obrzęd zbliżony do sakramentu, co podkreślił papież Innocenty III na początku XIII w. Dopiero sobór trydencki (1548-1563) autorytatywnie orzekł, iż liczba sakramentów wynosi siedem.
Koronacja Bolesława Chrobrego na króla niewątpliwie podniosła znaczenie prestiżowe państwa polskiego i jak zaznacza współczesny historyk, profesor Wojciech Fałkowski, ten doniosły akt byt akceptowany w całej Europie. Była to jedna z najwcześniejszych koronacji w Europie środkowej. Wcześniej od Chrobrego koronę królewską uzyskał jedynie św. Stefan (Stefan I) jako król Węgier. Było to na przełomie lat 1000-1001. Należy wspomnieć, że pierwszym władca Czech, który zdobył insygnia królewskie był Wratysław II w 1085 r. Była zatem Polska liczącym się państwem w tej części Starego Kontynentu. W Niemczech przyjęto ten akt z niedowierzaniem, a nawet ze zgrozą, chociaż nikt nie odważył się podważyć wagi tego wydarzenia. Niestety Bolesław zbyt późno sięgnął po godność królewską. Zmarł bowiem niespełna w dwa miesiące po koronacji, 17 czerwca 1025 r. Był „trawiony starością i gorączką”, mimo, że przeżył, urodzony w 967 r. zaledwie 58 lat. W owych czasach przy niskiej średniej długości życia za starców uważano już osoby powyżej 40. roku życia. Chrobry został pochowany w podziemiach katedry poznańskiej, o czym wspomniał już Jan Długosz, autor Dziejów Polski.
Jego syn Mieszko II Lambert, będący współregentem w ostatnich latach życia ojca, jako drugi król Polski został koronowany w Gnieźnie prawdopodobnie w dzień Bożego Narodzenia, czyli 25 grudnia 1025 r. Tak szybko przeprowadzona następna koronacja świadczyła o jednym, a mianowicie, że we wczesnopiastowskiej Polsce starano się wprowadzić zasadę znaną we Francji w okresie średniowiecza: „Umarł król, niech żyje król”. Zasada ta, mimo patrymonialnego charakteru ówczesnego państwa, traktowanego jako ojcowizna, pozwalała zachować ciągłość władzy i niepodzielność Królestwa. Za panowania Mieszka II zaczęła utrwalać się niepisana tradycja, aby Bolesławowi nadać przydomek „Chrobry”, co w jeżyku staropolskim oznaczało „dzielny” i „odważny”. Wspomniana tradycja przetrwała wieki do naszych czasów. I chociaż Mieszkowi II nie sprzyjało szczęście, ponieważ po zaledwie 6 latach panowania na Polskę w 1031 r. najechał cesarz Konrad II, a władzę w Polsce objął najstarszy syn Chrobrego, Bezprym, odsyłając regalia do Niemiec. po czym spustoszył kraj łącznie z Gnieznem książę czeski Brzetysław, pociągając także przejściową recydywę pogaństwa, to jednak etos jedności państwa i silnej władzy centralnej trwał nadal. Dopiero na przełomie XIII i XIV stulecia, pod wpływem tzw. legistów, prawników znających reguły starożytnego prawa rzymskiego, przyjęto zasadę, że władza królewska ma charakter władzy publicznej, a nie prywatnej oraz, że „król ma dwa ciała, jedno umiera wraz z nim, a drugie trwa”, gdyż w monarchii zawiera się ciągłość i trwałość państwa, bez możliwości jego wewnętrznych podziałów.
Tradycja koronacji w Gnieźnie kolejnych władców Polski na królów przetrwała przejściowy zamęt, a od połowy XIII w. dodatkowo te tradycje wzmacniał kult św. Stanisława, biskupa i męczennika. Po Bolesławie Chrobrym oraz Mieszku II w tym mieście koronowano jeszcze Bolesława II Śmiałego, zwanego również Szczodrym w 1076 r. oraz Przemysław II (Przemysł) w 1295 r., który jako pierwszy władca Polski użył w herbie Orła Białego. W Gnieźnie w 1300 r. koronował się również na króla Polski Wacław II, uzurpujący sobie prawo do władztwa nad Polska, ten, który pozostawił trwale po sobie urząd starosty. Zatem w Gnieźnie koronę otrzymało pięciu władców. Od koronacji Władysława Łokietka na króla Polski w 1320 r. miejscem koronacji i stolica Polski był Kraków. Kiedy w 1596 r. król Zygmunt III Waza przeniósł stolicę do Warszawy, Kraków nadal był miejscem kolejnych koronacji.
W tym miejscu czas na pewną dygresję. Blisko 60 lat temu w 1966 r. w Polsce obchodzono Milenium Chrztu Polski. Równolegle władze komunistyczne zorganizowały wówczas konkurencyjne, a raczej wrogie kościelnym obchodom, uroczystości Tysiąclecia Państwa Polskiego. I choć zakrawa to na paradoks, ówczesne władz eksponując zarówno postać Mieszka I, jak również jego syna, Bolesława Chrobrego, chcąc nie chcąc, przyczyniły się do spopularyzowania w społeczeństwie obu pierwszych historycznych władców Polski, widząc w nich silnych i mądrych władców. Co więcej, w swej antyniemieckiej polityce, skierowanej przeciwko Republice Federalnej Niemiec, podkreślano wówczas trwałość i nienaruszalność zachodniej granicy Polski, określanej jako „piastowską”, tej, która w swym głównym zarysie wytyczona została przez Bolesława Chrobrego.
Druhny i Druhowie,
Przyszedł czas na podsumowanie tych wywodów. Jedno nie ulega wątpliwości. Zjazd gnieźnieński w 1000 r., a następnie koronacja Bolesława Chrobrego na króla w 1025 r. były kamieniami milowymi na drodze kształtowania się odrębnego państwa polskiego. Oba wydarzenia stanowiły dopełnienie historycznej daty 966 r. Chrztu Polski. Bez tamtego wydarzenia nie byłoby dalszych wydarzeń związanych z prastarą stolicą Polski. Wystarczy przypomnieć, że na kolejny zjazd z udziałem kilku monarchów europejskich Polska czekała ponad trzy wieki, kiedy to w 1364 r. w Krakowie u słynnego Wierzynka Kazimierz Wielki podejmował władców już jako rex imperator in regno suo. Wtedy to, parafrazując słowa współczesnego historyka, profesora Andrzeja Nowaka rozpoczął się zwycięski lot Białego Orła, kontynuującego dokonania wojów spod Cedyni, Budziszyna i Kijowa. To właśnie Bolesław Chrobry, wytyczając granice, określane jako „piastowskie” umocnił młode wówczas państwo, zespalając Gniezno, określane mianem „gniazda” nie tylko jako stolicę w znaczeniu władzy świeckiej ale także jako główną siedzibę Kościoła na ziemiach polskich.
druh dr hab. Andrzej Nowakowski, profesor nadzwyczajny Uniwersytetu w Rzeszowie