W swoim kolejnym felietonie druh Damian Małecki, prezes ZTG „Sokół” w Polsce, stara się odpowiedzieć na pytanie o kondycję demograficzną Polski.
Minione wybory, które jak na dłoni pokazały słabość polskiej prawicy, zupełnie przypadkiem pokazały także słabość demograficzną Polski. W tegorocznym głosowaniu uprawnionych do głosowania było już tylko 29,5 mln Polaków, co oznacza spadek o ok 750 tys. w porównaniu z głosowaniem sprzed czterech lat.
W Polsce od lat panuje mit o tym, że Polskę zamieszkuje 38,5 mln obywateli. Tymczasem około 3 lata temu na stronie Państwowej Komisji Wyborczej, co prawda przez bardzo krótki czas, ale dostępna była mapa Polski z informacją, że w Polsce mieszka 35 mln Polaków (dokładnie 35 mln i kilkadziesiąt tysięcy). Dane te nie sposób dzisiaj zweryfikować.
Możemy jednak przyjąć, że w Polsce mieszka prawie dokładnie 7 mln dzieci i młodzieży do 18. roku życia (dane GUS za 2022 r.) oraz doliczyć do tego liczbę uprawnionych do głosowania osób pełnoletnich (29,5 mln). W ten sposób założyć można, że w Polsce mieszka nie więcej niż 36,5 mln osób. Liczbę tę otrzymujemy jednak tylko wtedy, jeśli uwzględnimy, że wszyscy uprawnieni do głosowania mieszkają na terytorium RP. Tymczasem już dzisiaj wiadomo, że w głosowaniu za granicą udział wzięło 600 tys. osób, co zmniejsza liczbę Polaków mieszkających w kraju do 35,9 mln. Z całą pewnością Polaków za granicą jest więcej. Częściowo dane te potwierdzają statystyki polskich parafii przedstawione przez jednego z użytkowników Twittera na temat liczby ludności w Polsce. Mimo to dokładne dane nie są ujawniane opinii publicznej.
Możemy się jednak domyślać, że z Polski w minionych latach wyjechało około 3 mln naszych rodaków. Przemawia za tym także fakt, że nie ma w Polsce rodziny, w której ktoś nie pracowałby, nie pracuje lub nie przebywa za granicą na stałe. Przez wiele lat przedstawiano te osoby jako nieudolne lub margines społeczny, który nie poradził sobie z transformacją ustrojową w Polsce i wolnym rynkiem, który w opinii jego apologetów miał premiować najbardziej zdolnych i przedsiębiorczych. Tymczasem dzisiaj widzimy, m.in. za sprawą kilku popularnych programów telewizyjnych przedstawiających życie Polaków za granicą, że mamy do czynienia z osobami aktywnymi, które nie tylko poradziły sobie w środowisku dla siebie całkowicie obcym, ale także często na obczyźnie odniosły sukces. Nikt nie zadaje sobie pytania o to, dlaczego sukces można było odnieść tam, gdzie poziom trudności był dla nich znaczący wyższy, m.in. ze względu na posługiwanie się językiem obcym, a nie w Polsce, gdzie teoretycznie powinno być łatwiej.
Kwestią otwartą jest także stosunek liczby kobiet do mężczyzn, co niewątpliwie ma wpływ na poziom dzietności w kraju. Oficjalne dane GUS za 2022 r. wskazują, że w Polsce mieszka o 1,3 mln kobiet więcej niż mężczyzn. Tymczasem małżeństwa mieszane Polek za granicą, w odróżnieniu od małżeństw Polaków z obywatelkami innych państw, są od lat zjawiskiem powszechnym. Podczas jednej z moich podroży po południowo-zachodniej Francji przekonałem się, że w niewielkiej, bo kilkutysięcznej miejscowości, kontakt ze sobą otrzymywało blisko 10 Polek, które wyszły za obcokrajowców, głównie Francuzów. Nasze rodaczki poznały się w trakcie jednego ze spotkań dla Polaków. Ile Polek mieszka zatem w całej Francji, Niemczech, Anglii i Irlandii? Warto nadmienić, że nie poznałem tam żadnego Polaka, który byłby związany z autochtonką. Co jakiś czas informacje dotyczące dysproporcji płci w Polsce przebijają się do debaty publicznej, ale równocześnie są szybko bagatelizowane. Sytuację młodych mężczyzn albo się wyśmiewa, albo przedstawia jako życiową nieudolność. Wydaje się jednak, że jest to zjawisko realne, dla wielu bolesne, które dotyka przede wszystkim polską prowincję i mieszkających na niej młodych mężczyzn. Najprawdopodobniej z tego powodu wielu młodych mężczyzn w Polsce nigdy nie założy rodziny, co w przyszłości również odbije się na demografii Polski. Wydaje się, że również przybycie do Polski liczącej się populacji Ukrainek nie wpłynie wyraźnie na poprawę sytuacji demograficznej Polski, chociaż małżeństwa mieszane stają się coraz powszechniejsze.
W tym miejscu można zadać sobie pytanie, dlaczego żadne całościowe dane demograficzne Polski nie zostały ujawnione? Najpewniej wynika to z tego, że każdy kolejny rząd stara się mit o 38,5-milionowej Polsce utrzymać w obawie przed oskarżeniami o odpowiedzialność za exodus Polaków za granicę. Z punktu widzenia polityki rządzących (wszystkich) jest to koniecznie do utrzymania narracji mówiącej o sukcesach swoich rządów. Ujawnienie danych miałoby najpewniej dwa oblicza. Dla rządzących skutkowałoby załamaniem narracji o sukcesie polskiej transformacji i ich rządów, ale z drugiej strony otworzyłoby dyskusję na temat strukturalnych przyczyn tego zjawiska. W najbliższych latach szanse na to są jednak niewielkie. Z tego powodu jako najbardziej trafne możemy dzisiaj przyjąć prognozy najbardziej dla Polski pesymistyczne, które mówią, że w 2100 roku w Polsce mieszkać będzie już tylko kilkanaście milionów obywateli.